piątek, 26 lipca 2013

Kroniki Dawnego Świata #5

Co ja wyprawiam? - Jedyne pytanie, które nasuwało mi się w trakcie kilku godzinnej jazdy przez gęsty las drogą, która prawdopodobnie nie był używana od kilku dobrych lat.
Czułem się podle. Łzy cisnęły mi się do oczu. Jak mogłem w takiej sytuacji tak po prostu ich zostawić? Minął już długi czas od mojego ostatniego posiłku, nie mówiąc już nawet o odpoczynku. Mimo to zamierzałem jechać dalej. Cała sytuacja, doprowadziła do tego, że jedyną rzeczą, na której mi zależało było to, aby jak najszybciej dowiedzieć się co dziadek - albo raczej jego mapa chciała mi przekazać.
Chwilę później zacząłem słyszeć
ciężkie sapanie konia. Wyszło na to, że będzie mi towarzyszył przez sporą część nadchodzącego życia. Nie mogłem sobie wyobrazić jak będzie wyglądało to moje "życie" i czy uda mi się w ogóle przetrwać, mając do dyspozycji tylko konia, zdolności i doświadczenie. Zrozumiałem więc, że muszę dbać o mojego wierzchowca, aby był w stanie mi towarzyszyć. Dlatego przy najbliższej okazji zatrzymaliśmy się na postój, abyśmy mogli odpocząć i przygotować się do dalszej drogi. Wybrałem ciche miejsce na niewielkiej polanie otoczonej zewsząd drzewami. Byłem już daleko od domu, mało tego, daleko od jakiegokolwiek miejsca, gdzie stanęła przedtem moja noga lub objęły wzrokiem oczy. Nie było szans, żeby ktokolwiek z mojego otoczenia mógł mnie znaleźć.
Od razu zająłem się koniem. Porządnie go wyszczotkowałem i dałem parę jabłek do zjedzenia. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Słońce prawie chowało się już za horyzontem, co musiało świadczyć o tym, że przejechaliśmy już minimum pięć godzin. To bardzo dużo jak na zdolności rumaka. Pamiętam, jak galopowaliśmy raz w pogoni za sarną niespełna godzinę, a on już ledwo dyszał. Tyle, że było to chyba z trzy lata temu. Wygląda na to, że od tamtej pory urósł i nabrał odpowiednich cech. Był wielki jak na swoją rasę. Niejeden dziki mustang mógłby mu pozazdrościć prędkości i masy. Sprawiał w'rażenie mądrego i niepowstrzymanego. Był moim przyjacielem. Kilka razy przyłapałem się na tym, że mówię do niego, a on odmachiwał mi grzywą lub przytupywał kopytami jakby rozumiał co mówię.
Kiedy już zjadłem, było już ciemno, lecz mimo to musiałem pójść jeszcze kawałek drogi dalej do rzeki żeby się odświeżyć. Rozejrzałem się wokół czy nikogo nie ma w pobliżu. Patrząc w daleką, ciemną pustkę poczułem dreszcz i wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje..
Lubię to! ·  · 

czwartek, 14 lutego 2013

Kroniki dawnego świata #4

       Nie było co zwlekać. Alan postanowił nikomu nie wspominać o wydarzeniach związanych z mapą. Z resztą rodzice i tak wiedzieli, że wyjeżdża. Nie byli zadowoleni z jego decyzji, ale teraz nie mieli praktycznie nic do powiedzenia. Dało się słyszeć krzątanie się reszty domowników na parterze. Chłopak zbiegł na dół, aby zjeść z nimi wspólne śniadanie. Chciał się przyzwoicie pożegnać. Niestety nue wszystko szło po jego myśli. Kiedy był już na dole, wszyscy siedzieli przy stole. Panowała dziwna atmosfera. Dało się wyczuć wiszące w powietrzu napięcie.
- Usiądź z nami, synu - odezwał się ojciec - Marcus.
         Spokojnie przysiadłem na krześle. Przez dłuższą chwilę panowała grobowa cisza. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy...Widziałem lekkie drgania rąk mamy i ten rozdrażniony, obejmujący wszystko wokół wzrok ojca. Zauważyłem jak spoglądają na siebie co chwilę.
- Nie możesz nigdzie jechać - wyskoczyła z nienacka mama.
- Mam już 16 lat i mogę robić co chcę - starałem się odpowiadać najspokojniej jak potrafię, chociaż wiedziałem, że czeka mnie dłuższa rozmowa.
- Jesteśmy w niebezpieczeństwie. Nie masz wyboru. Szykuje się wojna. Naród pustyni zmierza kilkutysięcznym wojskiem w kierunku naszego kraju, a może i nawet naszego miasta! - wykrzyczał wręcz ojciec, poczym zszedł lekko z tonu i kontynuował:
- Nadchodzą ciężkie czasy. Dobrze wiesz, że król pewnie weźmie mnie do swoich oddziałów specjalnych. Będziesz musiał zająć się swoją matką i domem.
Nie wytrzymałem. Nie mogą tak prostu zrujnować całych moich marzeń! Nie zamierzam zostać. Czy tego chcą, czy nie.
- Nie. Nie zostane. Mam zamiar wyjechać jeszcze dziś. Wszystko mam już spakowane, zaplanowane, a wy chcecie mi odebrać to, ma co tyle czasu czekałem.
-Powiedziałem, że nigdzie nie jedziesz! - warknął ojciec
Matka zaczęła szlochać i wybiegła z pokoju. Widać było, że jest rozstrzęsiona. Po chwili dodał:
- Dobrze. Prosze bardzo. Jedź...,ale nie masz już gdzie wracać! - poczym wybiegł trzaskając drewnianymi drzwiami. Zostałem sam. I w przenośni i dosłownie. Nie zwlekając, wbiegłem do swej izby na górze i zebrałem wszystk potrzebne rzeczy. Nie chciałem żeby to się tak skończyło.Nie czułem się z tym dobrze. Powinienem zostać, ale z drugiej strony ono powinni mnie zrozumiec, postawić się na moim miejscu. Spojrzałem ostatni raz na mój pokój i wyszedłem. Osiodłałem mojego konia. Nazwałem go .......... Dostałem go od dziadka na ósme urodziny. Był wtedy jeszcze małym kucem. Starałem opiekować się nim jak najlepiej. Miałem nadzieję, że nie zawiedzie mnie w tych trudnych chwilach. Wsiadłem na wierzchowca i odjechałem na przód, lecz nie daleko. Prawda jest taka, że wcale nie wiedziałem gdzie jechać. Nic nie mam zaplanowanego. Starałem się zastanowić, w którą stronę będzie najrozsądniej wyruszyć. W tym momencie przypomniałem sobie o szkicu mapy, który spakowałem do mojej poręcznej, skórzanej torby ze skóry wilka. Wyjąłem ją i obejrzałem. Moim pierwszym celem były...pustynie Tarosu.

Jeżeli przeczytaliście cały post to zauważyliście, że zamiast "imienia" konia są kropki. Chciałbym żebyście pomogli mi wybrać mu odpowiednią nazwę ;]

czwartek, 17 stycznia 2013

Kroniki dawnego świata #3

...Są jego urodziny. W dodatku czekał na ten dzień odkąd sięga pamięcią. Wreszcie będzie mógł wyjechać. Istnieje bowiem prawo, że miasto można opuścić dopiero w wieku szesnastu lat. Od dziecka marzył o tym, żeby zwiedzić cały Erendor. Dzikie puszcze, nieznane oceany, wielkie metropolie i to co kochał najbardziej-największe góry na samym krańcu ziemi. Chociaż sam mieszkał w wysoko położonym mieście (ponad 900m n.p.m.), to miał nadzieję, że istniejące w legendach Smocze Pastwiska, najwyższe szczyty ziemi naprawdę istnieją. Nikt do końca nie wie kiedy powstały te wszystkie mity, opowiadania, pieśni i kto je jako pierwszy opowiedział. Niestety większość legend jest nie sprawdzonych. Ludzie zamieszkujący ten świat nazbyt się boją tego, co może ich spotkać. W gruncie rzeczy to wolą wieść spokojne życie w swych przytulnych, czterech kątach niż udawać się na jakieś tajemnicze, pełne przygód wyprawy.
I to najbardziej irytowało Alana. Czuł się nieswojo wśród swoich rówieśników. Miał wrażenie, że jako jedyny interesuje się przygodami. Myślał, że to się kiedyś zmieni, że z czasem zmieni się światopogląd jego otoczenia. Niestety tak jest do dziś. Odstaje od reszty. Jest inny. Kiedy jego znajomi stoją w grupie, zainteresowani czyimiś głupimi wygłupami, on woli stanąć z boku i obserwować. Nie to, żeby był samolubny czy lubił być sam. Właśnie na odwrót. Chciałby być na szczycie, być kimś ważnym i znanym, ale brak mu pewności siebie żeby się wybić. Zawsze chciał mieć kogoś, z kim mógłby szczerze porozmawiać o tym jak się czuje. Co prawda miał niby jakichś znajomych, ale zazwyczaj woleli spędzać czas z kimś innym.Dlatego dużo czasu spędza w swoim własnym świecie-w swoim umyśle, wyobraźni-gdzie wszystko idzie po jego myśli.
Dzisiejsze "dzieło" będzie jego ostatnim, które stworzy w tym miejscu. Zamierza uchwycić tę chwilę jak najlepiej potrafi, więc wziął pędzel do ręki, zanurzył go w brzoskwiniowej farbie i rozpoczął taniec. Wykorzystał na tą chwilę specjalne płótno, które dostał parę lat temu dostał od swojego dziadka. To on jako jedyny rozumiał jego zamiłowanie do podróży. Byli podobni. Obaj kochali przygodę. W młodości opowiadał mu wiele historii i legend. Niektóre pamięta do dziś. Niestety dzień po tym jak podarował mu to płótno, tajemniczo zniknął. Rodzice próbowali Alanowi wmówić, że ich zostawił i uciekł od wszystkich problemów związanych z wojną domową. On jednak wiedział, że kryje się za tym coś więcej...
Z całego serca pragnął, aby jego praca nie poszła na marne. Kładł farbę ostrożnie, aby nie wybrudzić płótna w nieodpowiednim miejscu. Kiedy kończył, słońce unosiło się już trochę ponad horyzontem, a oślepiające promienie rozświetliły pracę chłopaka, tworząc niepojęte i tajemnicze kształty rzucane na trawnik w pobliżu domu. Jego twarz przywdziewało teraz niesamowite zdumienie. Promienie ułożyły się w zarys mapy. Wyglądało na to, że przedstawiała ona Erendor, oraz szlak, prowadzący przez niezmierzone pustynie Tarosu, tajemnicze lasy, Wielkie Jezioro, a na końcu widniał wyraźnie zaznaczony znak "X" na jakimś niewyobrażalnie wwielkiej górze. Chociaż cały ten widok trwał tylko chwilę, Alan zapamiętał cały obraz. Zabrał swój obraz i farby, i szybko wbiegł do swojego pokoju na piętrze i od razu wykonał szkic mapy...


No i znowu cdn ,P Postaram się wykonać tą mapę i wrzucić przy następnej części. A i jeszcze dodałem małą poprawkę do poprzedniego wpisu. :)

środa, 9 stycznia 2013

Kroniki dawnego świata #2

     Promieniste słońce wyjrzało zza horyzontu żeby pobudzić przepiękne, pełne majestatycznych widoków górzyste miasto Goldentower do życia. Oaza spokoju-jak nazywali miejscowość tutejsi-położona była na najwyższym szczycie Samotnych Gór. Legenda głosi, że to właśnie tutaj o najczarniejszej godzinie, ludzie uroczyście gościli i obradowali z potężnymi smokami Zza Pól Wulkanicznych. W kronikach zachowały się także informacje o tym, że żył tu sam Syn Chaosu. Plotki mówią, że to on założył to miasto na polecenie ojca, ale nikt nie wie, które informacje są prawdziwe, a które przedstawiają totalną fikcję. Fakt-smoki istniały napewno. Do dziś istnieją osoby, które uchodzą za Smoczych Dziedziców, którzy podobno czerpią energię od swoich gadzich przodków.
     Alan jak zwykle wstał skoro świt. Chodził po domu najciszej jak mógł, żeby nikogo nje obudzić. To była jego ulubiona pora dnia. Nic tylko on sam, natura, prymitywne płótno i paleta farb. Uwielbiał malować, a szczególnie  słońce o poranku. Jego dzieła rozwieszone były po całym pokoju.
Usiadł na słomianym krześle przed domem i zabrał się do pracy. Miał około pół godziny dopóki nie wstanie reszta domowników. Dzisiejsze słońce było magiczne. Mieniło się wszystkimi odcieniami pomarańczy, czerwieni i żółci...Są jego urodziny - cdn.


niedziela, 6 stycznia 2013

Kroniki dawnego świata...

"W zamierzchłych czasach kiedy to panowali jeszcze potężni monarchowie, a po ziemi chodziły smoki i inne przerażające istoty żył pewien chłopiec. Nie był zwyczajnym dzieckiem. Niektórzy powiadają, że zrodził się z samego ognia piekielnego Hadesu , inni, że poczęła go pani ciemności, która pokochała śmiertelnika. Prawda była taka, że powstał z Chaosu-wszechomocnego, wszechogarniającego i wszechobecnego pana wszystkiego co złe, ale i nawet tego, co dobre. Nie mógł niestety wychowywać swojego syna, bo był nazbyt potężny. Zesłał więc dziecko na Ziemię, a następnie oddał pod opiekę śmiertelnych istot-ludzkiego małżeństwa, które z całego serca pragnęło mieć dziecko. Na jego polecenie nadali mu imię Arlen, co w potocznym języku gwiazd i planet oznaczało "Ten Co Powstał Z Chaosu". Jegomość zapowiedział, że gdy przyjdzie odpowiedni czas, powróci, aby odzyskać swojego potomka. Nikt by nie pomyślał õjak potoczą się losy tak wspaniałego dziecka. Otóż dorastał spokojnie w domu swego ojca, chodził do szkółki wraz z innymi dziećmi w jego wieku, przeżywał pierwszą miłość, pierwszy zawód  i wszystko inne czego doświadczały dzieci jego pokroju. Dopiero w wieku 16-tu lat dane mu było dowiedzieć się o jego prawdziwym pochodzeniu. Wielki cień zstąpił na ziemię w pobliżu domu chłopca. Po chwili przyjął kształt wysokiego na dwa metry mężczyzny o posiwiałych włosach i bladej, sędziwej twarzy. Ubrany w długie, złote szaty wszedł do domu. O Tym co działo się potem, nikt nie wspomniał. Ani w żadnych księgach, ani w podaniach, ani nawet w pieśniach. Nikt nie wie co się stało z chłopcem "-Kroniki dawnego świata

Moja twórczość xD

czwartek, 3 stycznia 2013

Rysuneeeczkiii!! Hah...;P

Przepraszam, nic mi nie przychodzi do głowy, ale rekompensatą będą rysunki.
Niektóre są dla jaj, niektóre na szybko, niektóre beznadziejne, a są też i takie, w które włożyłem całe swoje serce. A ocenić, które należą do jakiej grupy zostawiam wam :)Wiem, wiem, jestem podły xD Odsyłam was do mojej podstrony, bo tam sporo nowości! Mam nadzieję, że się spodobają ;)
Rysunki ;>

Wystartował blog mojego kumpla. Wszystkie teksty są jego autorstwa, więc wbijać i podziwiać ^^, bo moim zdaniem jest co podziwiać! ;> wodorr.blogspot.com